Our Kids logo
Our Kids logo

4. Expo Szkół Niepublicznych, 10 lutego 2024 r.     O tegorocznych targach  

Wywiad Our Kids: Poznaj lepiej Dwujęzyczną Prywatną Szkołę Podstawową im. A. Bućko w Wasilkowie

Rozmówczyni Our Kids: Katarzyna Tymińska, twórczyni i dyrektor szkoły



Dwujęzyczna Prywatna Szkoła Podstawowa im. A. Bućko w Wasilkowie oferuje nauczanie dwujęzyczne dla wszystkich uczniów od pierwszej klasy przez całą szkołę podstawową. Szkoła mieści się w dynamicznie rozwijającym się Wasilkowie na przedmieściach Białegostoku. Oferuje też opcję edukacji domowej.  kontynuuj czytanie...

Thames British School

Na tej stronie:


Our Kids rozmawia z Katarzyną Tymińską, twórczynią i dyrektorką szkoły.

Historia szkoły

Our Kids: Jaka jest historia szkoły?

Katarzyna Tymińska: Szkoła powstała na bazie moich osobistych doświadczeń ponieważ jestem nauczycielem od ponad 30 lat. Swoją przygodę z zawodem rozpoczęłam w 1989 roku w jednej z białostockich szkół, ale zawsze myślałam o prywatnej szkole, myślałam jak ona powinna wyglądać. I ta szkoła powstała na bazie moich bardzo osobistych zawodowych doświadczeń edukacyjnych. Edukacja jest moją pasją. Uwielbiam przyglądać się uczniom: odkrywać w nich ciągle coś nowego, zastanawiać się, analizować powody, dla których uczeń zachowuje się w taki, a nie inny sposób. W momencie kiedy miałam już ponad 30 lat pracy zawodowej za sobą, wypuściłam swój trudny długi rocznik. Miałam to szczęście, że prowadziłam jedną klasę przez sześć lat - od klasy czwartej do trzeciej gimnazjum. Postawiłam wtedy trochę odpocząć i poszłam na urlop zdrowotny. Ale wiadomo - człowiekowi aktywnemu ciężko usiedzieć w miejscu więc szuka sobie nowego zajęcia. Mieszkamy tutaj w małej miejscowości obok Białegostoku. Wasilków jest jakby sypialnią Białegostoku. Pojawił się budynek do odzyskania, w którym wcześniej mieścił się Dom Matki i Dziecka prowadzony przez Caritas, ale siostry się stamtąd wyprowadzały. Pomyślałam sobie, że może to jest czas i pora żeby otworzyć tutaj szkołę, ale w tym samym czasie moja koleżanka wpadła na pomysł żeby otworzyć przedszkole. Doszłyśmy do wniosku, że połączymy siły i zrobimy to razem. Najpierw otworzyłyśmy przedszkole, a potem otworzyłyśmy szkołę. Moja wspólniczka miała przyjaciela misjonarza, który był na misjach w Kanadzie i spotkała się z kultem świętej Katarzyny Tekakwity, zabrał ją nawet do Rzymu na beatyfikację świętej Katarzyny. Była zachwycona Indianami w swoich kolorowych tradycyjnych strojach, którzy przyjechali na tę beatyfikację. Powiedziała, że ma nazwę dla naszego przedszkola, że będzie nosić nazwę Tekakwita. Jest ona znana tutaj, w naszej okolicy, nawet nie tylko w Wasilkowie i w okolicy, ale też i w innych miejscach. W momencie kiedy się rozstałyśmy postanowiłam zmienić nazwę i znalazłam tutaj lokalnego bohatera Antoniego Bućko. Mamy mentora - księdza Romualda Bućko, który jest jego krewnym. Antoni Bućko był jego wujem. Ksiądz jest już starszym człowiekiem i bardzo nam kibicuje. Sam interesuje się historią. Dostaliśmy od niego dużo pamiątek. Ma też dom który przeznaczył na izbę pamięci o swojej rodzinie, z której pochodziło bardzo wielu powstańców. Jest takim dobrym duchem naszej szkoły.

Uczniowie

Our Kids: Kim są uczniowie w Pani szkole?

Katarzyna Tymińska: W Wasilkowie jesteśmy jedyną szkołą prywatną. Pan Antoni Bućko, nasz patron, próbował ją otworzyć w 1915 roku, a później w czasie II wojny światowej organizował tajne nauczanie. Ale nasza jest pierwszą powojenną prywatną szkołą podstawową w Wasilkowie. Wasilków się rozrasta. Wielu rodziców wozi swoje dzieci do Białegostoku. Gros uczniów naszej szkoły to uczniowie z Wasilkowa, ale również jest bardzo dużo uczniów z okolic. Ostatnimi laty coraz więcej uczniów przybywających do naszej szkoły to uczniowie rodzin powracających z zagranicy i szukających dla swoich dzieci szkół dwujęzycznych ponieważ u nas wszystkie dzieci od pierwszej klasy szkoły podstawowej uczą się metodą dwujęzyczną. Ponadto nasza metoda prowadzenia szkoły jest bliższa systemowi edukacyjnemu na zachodzie niż naszemu polskiemu. Dlatego te dzieci się u nas tutaj bardzo dobrze czują. Nie ma takiego przeskoku i konieczności przystosowania się do polskiego systemu edukacyjnego. No i przede wszystkim nie ma bariery językowej bo dzieci mogą swobodnie rozmawiać z rówieśnikami ale również z nauczycielami w języku angielskim.

Nauczyciele

Our Kids: A kto uczy z Pani szkole?

Katarzyna Tymińska: Nauczyciele z Wasilkowa bądź z okolic. Po dwóch latach od otwarcia szkoła obrała kierunek szkoły dwujęzycznej i nauczyciele, którzy do mnie w tej chwili trafiają, to nauczyciele świadomi faktu, że pracujemy inaczej niż w szkole systemowej. Nie wymagam od nauczyciela wyliczania się z realizacji podstawy programowej czy ilości zrealizowanych tematów, bo jest to dla mnie jako dyrektora szkoły rzecz niekoniecznie podlegająca nadzorowi. Natomiast interesuje mnie to żeby nauczyciel miał dobre relacje z uczniem, żeby potrafił odkryć co uczeń umie, czego nie umie, w czym mu pomóc jak go wesprzeć. Nauczyciele, którzy do mnie trafiają, to pasjonaci. Często są to niesamowicie kreatywni ludzie. Niekoniecznie wszyscy znają język angielski. W tej chwili próbujemy napisać nowy projekt na Erasmusa. Moim marzeniem jest aby każdy z nas nauczycieli porozumiewał się w języku angielskim może nie na jakimś wybitnym poziomie, ale na poziomie komunikatywnym. I jest taka metoda CLIL i chcielibyśmy aby każdy ją wprowadzał na swoich lekcjach i żeby rozbudowywać słownictwo. A już rolą nauczycieli języka, których mam w tym momencie trzech, będzie zweryfikowanie i wykorzystanie tej wiedzy na przedmiotach dwujęzycznych bądź na lekcjach języka angielskiego.

Specyfika i etos szkoły

Our Kids: Na czym polega ta specyfika państwa pracy? Jaki jest etos szkoły?

Katarzyna Tymińska: Tworzymy naszą szkołę w podążaniu za uczniem. Nie jest to szkoła systemowa: nie mamy 45-minutowych lekcji, nie mamy dzwonków. Nauczyciel sam reguluje sobie czas trwania lekcji. Staramy się odchodzić od oceniania. Nie podchodzimy do dziecka w taki sposób, że ono musi coś zrobić, musi się nauczyć do klasówki, bo jak się nie nauczy to dostanie jedynkę i świat się zawali. My po prostu pokazujemy mu, że na przykład matematyka w połączeniu z lekcją geografii może być ciekawa. Bo to, że na matematyce dziecko uczy się np. skali może wykorzystać też na lekcji geografii. Bardzo często łączymy przedmioty. Nauczyciele prowadzą razem niektóre zajęcia kiedy tematyka jest pokrewna i można to wykorzystać. Tłumaczymy też rodzicom żeby na przykład nie odrabiali za dzieci prac domowych, bo źle odrobiona praca domowa jest dla nauczyciela informacją zwrotną, że dziecko czegoś nie rozumie, a nie objawem lenistwa. Dajcie szansę nauczycielowi żeby nauczyciel ocenił możliwości dziecka i ustanowił ewentualnie razem z rodzicem formę współpracy. Owszem zdarzają się takie dzieci, które wykorzystują to, że u nas tych prac domowych jest może trochę mniej i nie mamy takiej dyscypliny, że jeżeli przyjdziesz z nieodrobioną pracę domową to dostaniesz jedynkę. Jeżeli dziecko przychodzi z nieodrobioną pracą domową i tłumaczy mi na przykład, że nie odrobiło pracy domowej bo było na urodzinach u babci, to uważam, że urodziny babci było w tym momencie ważniejsze niż praca domowa. My to rozumiemy. Ale jeżeli w ciągu miesiąca te urodziny babci się powtarzają, to już wiadomo, że coś jest na rzeczy i trzeba zweryfikować ewentualnie z rodzicem. Staramy się po prostu wprowadzać normalne życiowe zasady obowiązujące w społeczeństwie i w życiu.

Jesteśmy na początku naszej drogi. Jest taki nurt w Polsce “Budząca się szkoła”, której przewodniczy pani Marzena Zielińska - jestem nią zachwycona, ona daje nam inspirację i nadzieję, że można coś zmienić w naszej edukacji, poprawić ją żeby była właśnie taka przyjazna. My podążamy w tym kierunku. Niemniej jednak bardzo ciężką pracą jest zmiana mentalności rodziców, którzy często oczekują od nas właśnie klasówek, dużej ilości czerwonego długopisu i kontroli sprawdzania. Jakoś nie potrafią chyba czasami zrozumieć faktu, że jeżeli dziecko idzie do naszej szkoły z chęcią, z radością, nie chcą z niej wychodzić - wychodzą z płaczem, to dla nas jest to naprawdę ogromny komplement. Ja zawsze tym rodzicom tłumaczę, że to jest najbardziej wiarygodna ocena. I dla mnie największym formą zaufania jest to, że kolejne dzieci z rodzeństwa do nas przychodzą i rodzice zapisują te dzieci już na trzy lata do przodu. To oznacza, że to co robimy jest doceniane. Dzieciństwo to nie wyścigi. Nie musimy się ścigać, że ktoś tabliczki mnożenia nauczy się w trzeciej klasie, a nie w drugiej klasie. Takie jest jego prawo naturalne i musimy po prostu to uszanować. A inne dziecko nauczy się w czwartej klasie na przykład. A rodzice czasami oczekują od nas, że musimy tutaj jakiś taki wyścig organizować. Nie organizujemy tutaj takiego wyścigu - zdążą jeszcze tego doświadczyć w dorosłym życiu.

Dwujęzyczność

Our Kids: Szkoła jest dwujęzyczna. W jaki sposób realizowana jest dwujęzyczność w codziennym nauczaniu?

Katarzyna Tymińska: Oprócz obowiązkowego programu nauczania, który obowiązuje nas w Polsce, w tygodniu realizujemy 5 godzin języka angielskiego w każdej klasie plus 5 godzin przedmiotów. Dwujęzyczne przedmioty dwujęzyczne to są od pierwszej klasy: matematyka i cztery przedmioty specjalistyczne. Poza tym uczniowie mają cztery godziny matematyki normalnie w obowiązkowym planie nauczania. Piąta lekcja matematyki po angielsku to powtórzenie tego, co było po polsku na lekcjach, jakby uzupełniane dodatkowo lekcją w języku angielskim. Tak samo przyroda jest dodatkową lekcją, czyli materiał, który był na lekcji przyrody, dodatkowo jest jeszcze rozszerzany o słownictwo w języku angielskim. “Phonics” to lekcja prawidłowej wymowy, “Skills” to wykorzystanie w praktyce tego czego dzieci się uczyły. To jest bardzo ciekawy przedmiot bo mam bardzo kreatywnych nauczycieli, którzy aranżują np. różnego rodzaju scenki. Pani od angielskiego przebiera się za królową angielską i dzieci organizują herbatki u królowej z zachowaniem całej etykiety - że trzeba odpowiednio podać rękę królowej, kto pierwszy ma się skłonić, kto pierwszy sięgnąć po ciasteczko itd. Dzieci się bawią ale jednocześnie uczą się savoir vivre'u.

Mamy też native speakera, który jest w każdej klasie na godzinę w tygodniu. Mówi do dzieci wyłącznie po angielsku ponieważ jest rodowitym Brytyjczykiem i nawet słabo mówi po polsku. Dzieci chcące porozumieć się z panem Jordanem muszą się z nim komunikować w języku angielskim. I to jest też ciekawa lekcja łamania barier i przełamywania wstydu i strachu przed komunikacją w języku angielskim, bo nawet jeżeli chcą wyjść do toalety to muszą poprosić pana Jordana po angielsku.

Staramy się szukać nowych inspiracji i pomysłów. Moi nauczyciele w tym roku uczestniczyli w ogólnopolskiej konferencji szkół dwujęzycznych i nawiązali kontakty ze szkołami dwujęzycznymi w Polsce. Współpracujemy z wydawnictwem MacMillan, od którego otrzymujemy dedykowane podręczniki do dwujęzyczności, ciekawie skonstruowane, spójne z naszą podstawą programową i z tym co się u nas dzieje.

Języka angielskiego generalnie jest w szkole bardzo dużo w każdej chwili naszego szkolnego życia. Organizujemy na przykład międzynarodowe dni krajów anglojęzycznych. Jesienią organizowaliśmy we współpracy z uniwersytetem zabawy matematyczne w języku angielskim.

W polskim systemie edukacyjnym dwujęzyczność jest wprowadzana od klasy siódmej, a my ją wprowadzamy od klasy pierwszej po to żeby dzieci oswoić i przygotować, żeby już w klasie siódmej traktowały dwujęzyczność jako coś naturalnego. Wtedy, w klasie siódmej nie dzieje się więc nic nowego - po prostu realizujemy to samo, tylko dalej.

Edukacja domowa

Our Kids: Chciałabym zapytać o edukację domową. Na czym ona polega? Jak jest realizowana?

Katarzyna Tymińska: Jesteśmy od kilku lat szkołą partnerską Centrum Edukacji Domowej. Edukacja domowa teraz, w dobie pandemii staje się coraz bardziej popularna. Wygląda to w ten sposób, że przyjmując dziecko do edukacji domowej formalnie wypełniamy dokumenty, które otrzymaliśmy od Centrum Edukacji Domowej, bo dzieci trafiają do nas przez centrum. My podpisujemy z nimi umowę, my wyznaczamy zakres materiału, który dziecko musi samodzielnie opracować w ciągu roku szkolnego. Program nie obejmuje wszystkich przedmiotów - odchodzą takie przedmioty jak muzyka, plastyka, technika, WF i religia. W programie są tylko przedmioty podstawowe. Na koniec roku szkolnego dzieci zdają egzaminy klasyfikacyjne, na podstawie których klasyfikujemy je do klasy programowo wyższej. Współpraca z Centrum Edukacji Domowej polega też na tym, że dzieci, które są zapisywane do naszej szkoły przez centrum, mają dostęp do platformy edukacyjnej Centrum Edukacji Domowej, która jest dużym wsparciem przy nauce samodzielnej, bo dziecko samo się uczy. W jaki sposób rodzice to robią w to już nie wnikam. Czasami rodzice posiłkują się nauczycielami, którzy przychodzą do nich do domu. Rodzice sami o tym decydują.

Ja obserwując od lat edukację domową podziwiam rodziców bo wiem, że są rodziny, w których kilkoro dzieci jest w edukacji domowej na różnych poziomach. Rodzice czasami potrafią znakomicie prowadzić zajęcia, np. robiąc zajęcia kulinarne - pieczenie chleba dla rodziny, jednocześnie wbudowując w to fizykę, matematykę, polski i języki.

Kiedy rodzice planują dłuższy wyjazd np. za granicę, ten system pozwala im nie stracić roku szkolnego. Kiedy dziecko przechodzi na edukację domową, zdaje zdalnie egzamin klasyfikacyjny i może uzyskać klasyfikację do klasy programowo wyższej. Wydaje mi się, że czasami takie dziecko, które podróżuje po świecie i wiedzę zdobywa samo czy przy wsparciu tej platformy, może wykazać się większą wiedzą niż gdy siedzi na lekcji.

Uczniowie utalentowani

Our Kids: Mają państwo różne możliwości specjalne dla uczniów szczególnie utalentowanych. Na czym to polega?

Katarzyna Tymińska: Tak jak wspomniałam, nasza szkoła jest “na miarę szyta”. Ja wyznaję zasadę, że każde dziecko jest inne. Rolą nas-nauczycieli jest nie prowadzenie wszystkich dzieci, całej klasy w tym samym kierunku tymi samymi metodami, bo to się po prostu nie sprawdza, a przez pierwszy miesiąc nauki poznanie talentów i możliwości dziecka oraz skupienie się na tym co jest w nim dobre, mocne, czym się interesuje.

Przez rok współpracowaliśmy ze Stowarzyszeniem Dobra Edukacja. Wygraliśmy konkurs na szkołę partnerską i byliśmy prowadzeni przez panią Katarzynę Hall. Dało nam to bardzo dużo wiedzy o tym w jaki sposób można inaczej prowadzić edukację. W Stowarzyszeniu Dobra Edukacja funkcjonuje opieka mentora-nauczyciela. My się przymierzamy do tego systemu; jeżeli widzimy, że dziecko wykazuje się talentem matematycznym, to pani od matematyki bierze to dziecko pod swoje skrzydła, rozwija jego talent i pracuje z takim dzieckiem. Mamy różnego rodzaju koła zainteresowań, na które chodzą dzieci niekoniecznie wybitnie zdolne ale takie, które lubią panią, lubią przedmiot bądź interesują się nim.

Dla mnie ogromną miłą niespodzianką była niedawna informacja od jednej z mam, że jej córka nie jest może wybitną matematyczką, ale zapisała się na konkurs Kangur Matematyczny. Bardzo się z tego cieszę i cieszy mnie, że dzieci po prostu podchodzą do takich spraw bez kompleksów. Nikt jej nie powiedział, że to jest beznadziejne, nie nadajesz się do tego, nie podchodź do tego konkursu bo “nie zrobisz wyniku” nauczycielowi, tak jak czasami dzieci słyszą w szkołach masowych. Dla mnie niepojęte jest jak można tak dzieciom mówić i gasić w dzieciach entuzjazm. Nauczyciele w niektórych szkołach wychodzą z założenia, że jeżeli do konkursu przystąpi większa grupa dzieci, a oni wiedzą, że one nie mają większych szans na osiągnięcie wysokiego wyniku to bez sensu jest dopuszczać je do tego konkursu bo “nie zrobią wyniku”. Moim zdaniem, najistotniejsze jest to, że dziecko w ogóle ma chęć. Jeżeli chce wziąć udział w konkursie matematycznym, języka angielskiego czy polskiego, to niech idzie i sprawdzi swoje siły. Niech zobaczy czy mu się to podoba.

Moi nauczyciele robią fantastyczne rzeczy. Ja uwielbiam ich podglądać i patrzeć właśnie jak oni szukają i wymyślają różne ciekawe rzeczy. Jedna z nauczycielek, moja wicedyrektor robiąc sprawdziany w klasie nie sprawdza ich. Sprawdziany sprawdzają sobie sami uczniowie, sami poprawiają i sami sobie wystawiają ocenę. Nie ma wtedy napiętnowania dziecka. Sprawdzając dziecko cały czas widzi od razu co poszło nie tak i jeżeli dostrzeże błąd to też widzi, że to nie jest koniec świata. Tu nikt go za to nie skrytykuje, nikt nie będzie miał mu za złe, że czegoś nie umie. On sam spojrzy na ten błąd i stwierdzi, że coś musi poprawić i wie nad czym ma pracować. Jeżeli uczeń i nauczyciel oceniają pracę wspólnie, nie ma przynajmniej żadnych wątpliwości, że gdzieś ktoś popełnił błąd, uczeń czy nauczyciel.

Atmosfera w szkole

Our Kids: Jaka jest atmosfera w szkole?

Katarzyna Tymińska: Cieszy mnie to, że w naszej szkole nie ma takiej atmosfery, że nauczyciel to belfer, a uczeń ma stać przed nim na baczność. U nas jest może troszeczkę krótszy dystans pomiędzy uczniem a nauczycielem bo uczniowie nas traktują jako takich starszych kolegów-mentorów, którzy wiedzą więcej, ale szanują nas z racji na wiek. To wymaga dobrego zachowania i kultury. W naszej szkole nie zdarza się, żeby nauczyciel krzyczał na ucznia. My prowadzimy i pokazujemy, że jak ci się wylała woda, to tutaj są ścierki i nie ma tak, że pani woźna za ciebie sprzątnie, tylko ty musisz to posprzątać. Jesteśmy wszyscy współodpowiedzialni za naszą szkołę. Atmosfera w szkole jest bardzo dobra.

Osoby, które to czytały, również oglądały: