Our Kids logo
Our Kids logo

4. Expo Szkół Niepublicznych, 10 lutego 2024 r.     O tegorocznych targach  

Wywiad Our Kids: Poznaj lepiej Excellence in Education

Rozmówczyni Our Kids: Barbara Salamon, konsultantka edukacyjna, dyrektor Excellence in Education



Excellence in Education (EiE) to agencja doradztwa edukacyjnego istniejąca od 2013 roku, która pomaga rodzinom poszukującym szkół za granicą. Dzięki jej wsparciu ponad 200 uczniów znalazło właściwą szkołę za granicą.

Rozmówczynią Our Kids jest Barbara Salamon, założycielka i dyrektorka EiE, certyfikowany doradca edukacyjny British Council, CCEA i IATC.  kontynuuj czytanie...

Thames British School

Na tej stronie:


Pracując z rodzinami, pomaga przeprowadzić je przez skomplikowany proces wyboru najlepszego dla dziecka programu studiów za granicą lub szkoły z internatem.

Oto nagranie wideo tej rozmowy ilustrowane zdjęciami, a poniżej mogą Państwo przeczytać jej transkrypt:

Our Kids: Dlaczego warto uczyć się w zagranicznych szkołach z internatem? Co one dają, czego nie dają inne szkoły?

Barbara Salamon: Zalet jest tak dużo, że mogłabym je chyba do północy wymieniać. Ale takie najważniejsze to kształtowanie samodzielności dziecka, nauka, obycie w środowisku międzykulturowych, gdzie jest młodzież z całego świata i rozwój dziecka. Całościowy, czyli nie tylko wkuwanie (i nawet mało tego wkuwania, ponieważ w szkołach z internatem zwykle uczą innego stylu uczenia się, bardziej samodzielnego zdobywania wiedzy), ale też sport, zajęcia ze sztuki, zajęcia na rzecz lokalnych społeczności, czyli taki całościowy rozwój młodego człowieka.

Our Kids: Jakich najważniejszych lekcji mogłaby Pani udzielić rodzicom, którzy rozważają taką możliwość?

Barbara Salamon: Przede wszystkim upewniłabym się, czy dziecko na pewno jest na to gotowe i czy chce wyjechać za granicę. Stosunkowo często zgłaszają się do mnie rodzice, którzy bardzo chcą, żeby dziecko pojechało, ale nastolatek nie chce. Dlatego, że ma już swoje życie towarzyskie w swoim mieście i czuje się po prostu bezpiecznie tu, gdzie jest. I wtedy ja rodzicom taki wyjazd odradzam. Albo sugeruję wyjazd na krótszy okres, albo - jeśli szkoły oferują taką możliwość - wyjazd na tydzień lub dwa, pobycie w tej szkole i zobaczenie jak jest i oswojenie się z tym miejscem i z tym pomysłem. Ponieważ u nas w Polsce szkół z internatem jest bardzo niewiele, młodzież nie zna tej opcji, nie zna często takiej możliwości. I o ile w dużych miastach jest już coraz więcej nastolatków, którzy wyjeżdżali, więc mają często jakiegoś znajomego, z którym mogą o tym porozmawiać, o tyle w mniejszych miejscowościach, w mniejszych miastach jest to coś zupełnie nowego, Więc dla nastolatków to jest dość straszna perspektywa w pierwszym odczuciu.

Ale po oswojeniu się, po sprawdzeniu takiego miejsca, dzieciaki są szczęśliwe i ja uwielbiam obserwować, jak ta młodzież rośnie, ponieważ oprócz tego, że pomagam w wyborze szkoły i aplikacji, w ciągu roku szkolnego kilka razy spotykam się z każdym uczniem. Uwielbiam obserwować szczególnie pod koniec pierwszego roku szkolnego jak taki młody człowiek się rozwinął, jak nabrał pewności siebie, poczucia własnej wartości. Mam wrażenie, że z takich larw wykluwają się piękne motyle.

Our Kids: Są różne wyjazdy, są kursy letnie, na jeden semestr, na rok. Czy są też dłuższe?

Barbara Salamon: Tak, są dłuższe. I zdecydowana większość rodziców, która decyduje się na wyjazd dziecka, myśli o jego pozostaniu w szkole z internatem aż do ukończenia szkoły średniej po to, żeby przygotować się do studiów, żeby rozwijać te umiejętności, w których dziecko jest dobre, do których ma predyspozycje. Bardzo często zdarzają się uczniowie, którzy uprawiają jakiś sport, na przykład jeżdżą konno, i rodzicom ciężko jest pogodzić dowożenie na trening i na korepetycje. Wiemy dobrze, jak to w polskich warunkach często wygląda i rodzice często też szukają szkoły. Mają już konkretne oczekiwania, jakich zajęć oczekują, jakie zaplecze szkoła powinna oferować. Po prostu przeprowadzam ich przez ten gąszcz setek ofert i możliwości i wskazuję, które szkoły będą najlepsze, żeby osiągnęli swoje cele.

Our Kids: Jak wygląda Pani praca z rodziną, która się do Pani zgłasza, od początku do końca?

Barbara Salamon: Na początku rodzice zgłaszają się na jedną konsultację i czasem, choć rzadko, zdarza się, że na tej jednej konsultacji się kończy, ponieważ ja już podczas jednej rozmowy jestem w stanie powiedzieć, która szkoła jest dla nich najlepsza. I jeśli rodzice nie potrzebują dalszej pomocy, sami radzą sobie z przygotowaniem aplikacji. Jednak w zdecydowanej większości rodzice decydują się na dłuższą współpracę, więc odbywam też konsultacje z uczniem po to, żeby poznać tego młodego człowieka, zobaczyć jaką ma osobowość, jaki ma charakter. Później przygotowuję propozycje kilku szkół, które moim zdaniem najlepiej sprostają oczekiwaniom ucznia i rodziców. I często to musi być kompromis pomiędzy tymi oczekiwaniami. Później robię „assessment” tego ucznia, żeby zobaczyć, na jakim jest poziomie. Ponieważ szczególnie w szkołach bardziej selektywnych testy wstępne mogą być wymagające, przeprowadzam z uczniami testy, które sprawdzają zagraniczni nauczyciele i piszą mi też opinię na temat jego znajomości angielskiego i na temat umiejętności z matematyki. Czasem to są też testy na inteligencję, zadania logiczne i jeśli uczeń potrzebuje dodatkowego wsparcia, przygotowania do testów, organizuję korepetycje przygotowujące.

Później umawiamy się na testy, które uczniowie mogą pisać u mnie w biurze albo w swojej szkole. W Polsce od czasów pandemii coraz więcej szkół zgadza się na pisanie tych testów online, zdalnie. Albo jeśli rodzice na tym etapie już chcą pojechać zobaczyć szkołę, to dzieci mogą napisać testy już bezpośrednio w szkole. Bardzo rzadko się to zdarza, ponieważ dla ucznia to jest dodatkowy stres pisanie testów w nowym miejscu. Zwykle aplikujemy do dwóch, maksymalnie trzech szkół, które ucznia interesują, i po napisaniu testów oraz po przejściu rozmowy kwalifikacyjnej, gdy uczeń dostaje oferty z tych szkół, organizuję mu wizytę w tych szkołach. Staram się to tak skoordynować, żeby to było dzień po dniu, albo jeśli szkoły nie są zbyt daleko od siebie, to w dwóch szkołach w ten sam dzień. Chodzi o to, żeby rodzice i uczniowie mogli zobaczyć te szkoły. Czasem rodzice chcą zdać się zupełnie na mnie i nie chcą poświęcać czasu na wyjazd za granicę i na zobaczenie szkoły. Ale o ile te szkoły znajdują się w Europie czy w Wielkiej Brytanii, ja zawsze nalegam na to, żeby do szkoły pojechać, ponieważ trzeba poczuć jej atmosferę, zobaczyć innych nastolatków, nauczycieli, zobaczyć, czy jest chemia między rodzicami i uczniem a osobami, które są już w szkole.

Jeśli to jest Kanada lub Stany Zjednoczone, wtedy ten wyjazd jest już dużo bardziej czasochłonny, więc rzadko rodzice się na to decydują. Wtedy po prostu polegamy na rozmowach z pracownikami szkoły przez internet. Coraz częściej pracownicy szkół przyjeżdżają też do Polski na różne wydarzenia, które organizuję, więc wtedy mogą się spotkać i bezpośrednio porozmawiać. Po tych wizytach w szkole zwykle zapada już decyzja, którą z tych szkół, do których uczeń się dostał, wybiera, a później jest cała masa kolejnych formalności. Na przykład, w Wielkiej Brytanii trzeba załatwić „guardiana”, czyli takiego opiekuna prawnego. Niektóre szkoły oferują to w ramach swojej pracy, ale jednak w większości przypadków trzeba to zorganizować poza szkołą. Później jest też aplikacja wizowa i dużo różnych formalności, przez które ja rodziców przeprowadzam. To, co ja robię, to nie jest coś, bez czego rodzice by sobie nie poradzili. Wszystkie informacje dzisiaj można znaleźć w internecie. Ale ja mam duże doświadczenie i wiem, co kiedy należy załatwić, więc rodzicom jest po prostu wygodniej skorzystać z mojej pomocy.

Our Kids: W jaki sposób pani znajduje szkoły?

Barbara Salamon: Bardzo dużo jeżdżę do szkół. Zresztą pojutrze lecę do Londynu, później do Szkocji wizytować szkoły. Poznaję szkoły na różnych konferencjach i targach. Organizuję też sobie sama czasem wizyty, umawiam się i odwiedzam te szkoły. Często też szkoły organizują dla doradców takie wizyty zapoznawcze. Zdarzają się czasem nietypowe zapytania, nietypowe potrzeby. I wtedy wynajduję te szkoły w internecie. Pytam też swoich kolegów i koleżanki po fachu z innych krajów. Pytam, czy już współpracowali z tą szkołą i jakie są ich doświadczenia, ponieważ w internecie wszystko może wyglądać ładnie, a przy bezpośredniej współpracy różnie bywa. Więc te wszystkie kontakty, które zdobyłam na przestrzeni tych 13 lat, też są dla mnie dużym wsparciem. Mam nawet z kilkunastoma koleżankami po fachu z różnych krajów - z Nigerii, z Turcji, z Ukrainy, z Rosji - grupę na Whatsappie, gdzie piszemy pytania: „Czy miałeś już ucznia w tej szkole? Jak tam było? Mam taki problem czy nie wiecie co zrobić?” To nasze wzajemne wsparcie jest też dla nas bardzo ważne.

Our Kids: Jak polskie dzieci, wykształcone w Polsce, radzą sobie w tych szkołach? Czy mają dobrą renomę?

Barbara Salamon: Polska młodzież jest bardzo dobrze wychowana i praktycznie nie zdarzają się z polskimi nastolatkami problemy wychowawcze. Jeśli chodzi o ich zdolności akademickie, też zwykle przewyższają młodzież z zagranicy. Nastolatki, które wyjeżdżają, to są nastolatki bardzo ambitne, które są nauczone ciężkiej pracy. A co dla tej młodzieży z Polski często jest nowe i czego musi się nauczyć? Prosić o pomoc, ponieważ w polskich publicznych szkołach uczniowie nie są zachęcani do tego, żeby zadawać pytania, żeby prosić o wsparcie swojego nauczyciela, więc to jest dla nich tak trudną rzeczą do nauczenia się na początku. I to jest chyba największa ich trudność, ponieważ pod względem językowym polscy uczniowie zwykle też są świetni, co wiem, bo przeprowadzam z nimi takie próbne interview przed tym właściwym, z dyrektorem szkoły. Bardzo często ci nastolatkowie mówią lepiej po angielsku niż ja. Często od dziecka uczyli się gdzieś prywatnie angielskiego, jeździli na kursy językowe, czasem chodzą do szkół dwujęzycznych.

Our Kids: Poprosiłabym o jakąś historię sukcesu: coś, co Pani zapadło w serce jako fantastyczne, co świetnie się udało.

Barbara Salamon: Tych historii jest bardzo dużo, ale najfajniejsze dla mnie są takie, gdy zgłasza się do mnie rodzic i ma dziecko, które ma duże problemy w swojej obecnej szkole i z pewną obawą też podchodzi do wyjazdu, ale też traktuje ten wyjazd jako ostatnią deskę ratunku. Mam na przykład teraz taką dziewczynkę, która w tym roku będzie pisała swoje egzaminy końcowe na maturę międzynarodową. Ona kilka lat temu wyjechała do szkoły w Anglii. W Polsce miała duże problemy z anoreksją. W przeszłości przed wyjazdem miała bardzo słabe oceny w szkole i była bardzo zestresowana. Ja tak trochę obawiałam się tego jej wyjazdu. Ona była stale w kontakcie z psychologiem, ze swoim psychiatrą, bo dalej leczyła te zaburzenia odżywiania i po roku pobytu w szkole z internatem nie potrzebowała już żadnego wsparcia zewnętrznego. W szkole tak się rozwinęła, że jest jedną z najwybitniejszych, najlepszych uczennic i nawet w swoim pokoju w internacie na macie ma powycinane loga najlepszych uniwersytetów amerykańskich, bo aplikuje właśnie teraz na studia na najlepszych uczelniach. Cztery lata temu, gdy zaczynałyśmy współpracę, byłoby to dla jej rodziców i dla niej zupełnie nie do pomyślenia, że ona mogłaby w ogóle marzyć o studiowaniu na najlepszych uczelniach.

I takie historie mi dodają skrzydeł i bardzo mnie motywują do pracy, a także pokazują, że nigdy nie można skreślać ucznia na starcie. Bo ja uważam, że nie ma dzieci niezdolnych i nie można młodzieży przekreślać. Każdy ma jakiś talent, każdy jest w czymś dobry. I to rolą pedagogów i szkół jest odkrycie tych talentów i umożliwienie nastolatkowi rozwijania się w tym kierunku, w którym jest dobry. Trochę ponarzekam na polską szkołę, bo chociaż jest coraz więcej u nas w kraju fajnych placówek, ale w tradycyjnych szkołach jednak wszyscy są wkładani do jednej foremki. Krążą po internecie takie memy, że na przykład słonia nie nauczy się latać. I tak samo jest z nastolatkami. Zresztą z nami, dorosłymi też. Każdy ma do czegoś jakieś predyspozycje, jakieś talenty i ważne jest to, żeby je rozwijać. Na przykład ja nie potrafię grać na pianinie. Próbowałam parę razy, bardzo bym chciała, ale nie mam do tego talentu. I nie ma sensu, żebym marnowała lata życia na to, żeby się tego nauczyć; skoro jestem dobra w czymś innym, więc warto, żebym swoją energię poświęcała na to, do czego mam talent.

WIĘCEJ O BARBARZE SALAMON i EiE

Osoby, które to czytały, również oglądały: